Skończyłam mini quilt z lisiczką. Bo okazało się, że to ONA 🙂

Bardzo szybko praca, którą pokazałam ostatnio trafiła pod maszynę. Pikowało się rewelacyjnie.  Ponieważ do mocowania użyłam, według porad Susan Carlson, kleju do tkanin, a nie dwustronnej fliseliny. Moja maszyna nie lubi się z “gumowatą” warstwą, która tworzy się przy użyciu mocnej dwustronnej fliseliny. Szkoda, bo mam jej spory zapas. Za to klej, to był strzał w dziesiątkę. Quilt pozostaje miękki i bez problemu się pikuje.

_MG_0146

Pikowałam nićmi Aurifil wt50 w dwóch kolorach. Oczywiście to pikowanie z wolnej ręki. Starałam się “zrobić futro”, co jest dość trudne. Ciekawe, czy Waszym zdaniem mi się to udało?

Detale:

_MG_0140

_MG_0148

I jeszcze rzut oka na całość:

_MG_0150

Pozdrawiam
Ela

_MG_0151

Similar Posts

16 Comments

    1. O kleju przeczytałam u Susan Carlson, więc to nie tajemnica. Aleene’s original tacke glue – w Polsce sprzedają go sklepy typu craft, jest używany do scrapbookingu 🙂

  1. Trudne to zadanie “zrobić futro”. Przymierzałam się już parę razy, ale przerosło to mnie. Zawsze w quiltach artystycznych zachwyca mnie umiejętność “malowania” nitką, połączenie umiejętności warsztatu artysty z dobrym opanowaniem techniki pikowania. Futerko Twojego liska jest ok 🙂

Comments are closed.