Odszyłam małą kolekcję kosmetyczek z tkanin farbowanych indygo. Szkoda, żeby takie tkaniny leżały bezużytecznie.
Choć w sumie uszyłam z nich już sporo rzeczy. Z batystu – sukienkę na lato wg świetnego wykroju Joulenki, z lnu – letnie spodnie dla siebie i spódniczkę dla siostrzenicy, z grubego płótna – torbę na zakupy z czerwonymi uchwytami. Powstał także patchwork na konkurs w Bolesławcu.
Fastryga łężycka
Teraz szyję kolekcję niebieskich kosmetyczek. Wykorzystuję kawałki, które zostały po uszyciu “niebieskiego” patchworku. Dwie kosmetyczki upiększyłam fastrygując. Jest to moja wersja boro (bo prawdziwe boro jest trochę gęstsze), przez jedną z moich koleżanek nazwana “fastrygą łężycką”. Bardzo mi się ta nazwa spodobała 😉
To w sumie bardzo prosta i relaksująca technika. Można się skutecznie odstresować 😉
Eko-kosmetyczki z indygo
Podobno tkaniny farbowane indygo mają specjalną moc, odstraszają insekty i inne złe moce. Wierzyć, czy nie wierzyć? Jedno jest pewne – wyglądają bardzo ciekawie i są niepowtarzalne – każda inna. Są szyte w duchu ekologicznym – tkanina farbowana ręcznie naturalnym barwnikiem roślinnym, “ogonek” przy zamku z washpapy, czyli wegańskiej wersji skóry, a wewnątrz płócienny sztywnik zamiast vigofilu (czyli de facto plastiku).
Kolejny mój projekt z tkanin farbowanych indygo to będzie patchwork. Już mi się w głowie krystalizuje pomysł. Mam też sporo batystu, więc może jakaś bluzka z długim rękawem?
Pozdrawiam
Ela

Lato 2020 – planuję warsztaty farbowania naturalnym indygo (jeśli chcesz brać udział – zapisy na poczta@elazeman.pl )
Szmatki cudnie ufarbowane :D. A z tą fastrygą łężycką to się dałam nabrać, bo myślałam istnieje takowa : P.
Już istnieje! 😉