W niedzielę miałam wielką przyjemność brać udział w otwarciu wystawy patchworku w Szczecinie. Wystawę zorganizowały trzy wspaniałe koleżanki: Jola Sobolewska , Agnieszka Kaczmarska, Karolina Bąkowska.
Bardzo się cieszę, że mogłam tam być, spotkać inne zakręcone na punkcie szycia kobiety i oglądać, oglądać, oglądać. A było na co patrzeć: około sześćdziesiąt prac w bardzo różnych stylach, technikach, kolorach.
Dalszy ciąg tego wpisu będzie miał charakter bardzo subiektywny, bo to, co mi utkwiło w pamięci, czym się zachwyciłam, jest przecież pochodną moich “lubień”, doświadczeń, estetyki, która jest mi bliska.
Po pierwsze więc, zaskakująco dużo było art quiltów. Co mnie bardzo ucieszyło. To jest kierunek w którym podążam i z przyjemnością oglądałam piękne prace z tego nurtu. Absolutnie wspaniały obraz to “Małpiszon” Sylwii Ignatowskiej.
(Niestety zdjęcie jest kiepskiej jakości, ale wstawiam dla pamięci). Szczególnie podoba mi się w tej pracy pikowanie – mistrzostwo! Natomiast temat obrazu niespecjalnie mnie pasjonuje 😉
Druga praca na którą zwróciłam uwagę to “Gwiazdy i kometa” Renaty Supskiej.
Tu zachwyciło mnie i pikowanie, i kolorystyka.
Być może te dwie prace szczególnie mnie urzekły, bo nie znałam ich wcześniej. Część ekspozycji to prace, które znałam, bo widziałam je “na żywo” lub na zdjęciach w internecie, więc powiew nowości został niejako stracony. Tym niemniej obejrzenie z bliska, na żywo wielu z nich było dla mnie wielką przyjemnością.
Wrażenie zrobiły na mnie szczególnie prace Bożeny Wojtaszek, niestety dość nieszczęśliwie umieszczone na tyle wysoko, że trudno było mi przyjrzeć się im dogłębniej, a szkoda. Prace Bożeny znam z jej bloga: The Textile Cuisine.
Swoją uwagę skierowałam także na makatki Katarzyny Małyszko (blog) oraz pracę Agaty Jabłońskiej-Smolińskiej “Elfinka”. Tę ostatnią doceniłam szczególnie po rozmowie z autorką, gdy dowiedziałam się, że jest to praca uszyta ręcznie z jedwabiów (!), a a znaczki na nim to podpis wykonany runami.
Moją uwagę przykuły także prace wykonane techniką confetti, szczególnie “Pałki wodne” Hanny Sierbiewskiej i “Samotna jabłoń” Joanny Błaszczyńskiej.
Świetnie, że pomimo ograniczonej przestrzeni znalazło się miejsce na kilka sporych rozmiarów quiltów. Co prawda miałam nadzieję, że zobaczę kolekcję “Żon farmera”, a na wystawie znalazła się jedna (Basi Pieczyńskiej), za to w bardzo przyjemnej dla oka kolorystyce.
Nie sposób było przejść obojętnie obok narzuty ślubnej (praca zbiorowa) wykonanej tradycyjnym wzorem “New York beauty”
Oczywiście zachwyt wzbudzają prace Wiesi Pawłowskiej (Quilt and smile) , które znałam wcześniej (nawet macałam), dlatego mogłam oderwać wzrok i popatrzeć też na inne :), czy Marzenny Lew (szczególnie “Jesienne liście”) (blog).
To taka moja relacja na gorąco. Mogłabym tak jeszcze długo:) Wiem, że relacja jest niepełna i subiektywna, ale jak teraz nie napiszę, to potem już wcale.
Dodam tylko, że i moje prace pojawiły się na wystawie, z czego jestem bardzo dumna 🙂 Najbardziej cieszę się, że przełamałam własne obawy i pokonałam wewnętrzny opór przed wysłaniem tych prac. Dziękuję wszystkim moim bliskim, że mnie zachęcili tak skutecznie. Buziaki!
Pozdrawiam