Stowarzyszenie Polskiego Patchworku zorganizowało dwa kursy prowadzone przez artystkę z Wielkiej Brytanii Gillian Travis. Wzięłam udział w obu. Dziś krótka relacja i pierwsze wrażenia.
Udział w kursach zaplanowałam jak tylko dowiedziałam się, że Gillian przyjeżdża do Polski. To była niebywała okazja, żeby poznać techniki pracy takiej mistrzyni, jaką jest Gillian. Jej prace podziwiałam do tej pory w internecie (zerknijcie na jej stronę www)
Gillian ma duże doświadczenie nie tylko w szyciu wspaniałych quiltów artystycznych, ale również w nauczaniu. Kursy były prowadzone perfekcyjnie. Artystka pokazała nam wszystkie etapy tworzenia dzieła – od projektowania po lamówkę. Chętnie dzieliła się wiedzą, odpowiadała na pytania i wątpliwości uczestniczek. Gillian przywiozła kolekcję swoich quiltów. Nie tylko można było je oglądać, ale także posłuchać jej opowieści o każdej z tych prac, poznać historię ich powstania, zastosowane techniki, metody szycia. To dla mnie było duże wydarzenie móc oglądać te piękne prace “na żywo”.
W piątek, 19 maja odbył się kurs poświęcony aplikacji wymiennej. Tak zrobione są na przykład słynne wśród polskich quilterek “buraczki” Gillian, które, jak się okazało, są rzepami 🙂 Technika bardzo przypadła mi do gustu. Co więcej w drodze do domu obmyślałam już pomysły na quilty z użyciem tej techniki. W trakcie kursu zdołałam dojść do takiego etapu:
Teraz “tylko” usiąść i skończyć. Na szczęście otrzymaliśmy dokładne wskazówki jak sobie z tym poradzić.
Drugiego dnia – w sobotę odbył się kurs “Rynek Starego Miasta”. Ta technika okazała się dla mnie trudniejsza. A może po prostu byłam już troszkę zmęczona i trudniej było mi się skupić. Gillian pokazała nam technikę, którą szyje quilty-obrazy przedstawiające widoki miast – począwszy od inspiracji, najczęściej będącej wynikiem odwiedzin w jakimś zakątku świata.
Technika okazałą się dość żmudna i pracochłonna. Pracowałyśmy na projekcie Gillian, ale otrzymałyśmy dokładne wskazówki jak stworzyć swój wzór. Nie udało mi się dojść do specjalnie zaawansowanego etapu pracy.
(moje są te dwa małe domeczki w prawym dolnym rogu, pozostałe to prace innych uczestniczek)
Wróciłam do domu bardzo zadowolona. Pełna nowych pomysłów i z nowymi umiejętnościami w szyciu.
Gillian Travis w trakcie pracy
Wyjazd na kursy to także wspaniała okazja do spotkania z innymi osobami o podobnych zainteresowaniach. Świat byłby nudny bez kobiet zakręconych na punkcie quiltu i patchworku! Jak dobrze było się z Wami spotkać! Pozdrawiam serdecznie wszystkie nowe i stare znajome!
Szczególnie chciałabym podziękować Lence – Magdalenie Galińskiej – za organizację, gościnę, a także tłumaczenie w trakcie kursów.
Gillian w otoczeniu uczestniczek kursu
Pozdrawiam wszystkie czytelniczki!
Ela
no nie byłam acz wierzę że było świetnie! Hyhyhy poznałam żee te dw domki to twoje, ale zmęczenie materialu robi swoje.Dziękuję za wpis
A to ciekawe: po czym poznałas?
Ela – na takich kursach nie zawsze o to chodzi, by zlowic kroliczka… 😉 Ja np. bylam i jestem za powolna, gdy szyje, szczegolnie cos nowego (ponoc za duzo mysle, a to trzeba … itp.) Ale co sie napatrzylas, nasluchalas, nawdychalas – to twoje! A twoje poczatki sa fajne!!! Zycze wspanialej zabawy przy trenowaniu w spokoju w domu nowych Technik! <3
To prawda. Warto było zostac dwa dni. Świetne kursy!
W pierwszym kursie uczestniczyłam więc wiem że był świetny ale i drugi wyglądał na rewelacyjny! Potwierdzam że Gillian jest świetną nauczycielką, życzliwym i miłym człowiekiem, otwartą quilterką.
Warsztat z “aplikacją” był intensywny więc podziwiam że dałaś radę uczestniczyć w obu. Wierzę że zmęczenie było spore.
Pomimo zmęczenia nie żałuję. To był rownie dobry dzień