Po szaleństwie farbowania na niebiesko czas na szycie z tych tkanin.
Z indygo
Pofarbowałam sporo tkanin różnych typów za pomocą indygo. Bawełny na patchwork już częściowo pociachałam, bo szyję na konkurs “Ceramika bolesławiecka w patchworku”. Nie mogę Wam pokazać mojej pracy w trakcie, ani nawet po uszyciu. Musicie poczekać na rozstrzygnięcie konkursu w sierpniu. Taki regulamin.
Praca nad moim “bolesławcem” posuwa się szybko, a ja od kilku dni myślę “Spódnica czy sukienka? A może spodnie?” Ufarbowałam piękny kupon lnu z wiskozą i myślę jak go spożytkować. Ma nieco inny odcień (wiskoza?) i dość jednolite wybarwienie, a jednocześnie widać, że nie jest to farbowanie “z fabryki”. Bardzo mi się podoba i nie chciałabym, go zmarnować na coś, czego nie będę nosić (a mam w szafie dość sporo rzeczy uszytych i nienoszonych).

Drugi kupon na zdjęciu to batyst. Dylemat: sukienka czy bluzeczka? No i masz babo placek! Na bluzeczkę jest tego sporo, bo aż 3 mb. Z kolei sukienek letnich mam już sporo.
jakby to podsumowały moje dzieci – to są problemy pierwszego świata. I maja rację. Podumam jeszcze chwileczkę nad moimi dylematami, uszyję coś, będę bardziej lub mnie zadowolona. W ostateczności – oba kupony można zużyć na patchworki 🙂
Sezon na farbowanie naturalne
Wiosna rozkwitła i czas zbierać materiał barwierski w lesie i na łąkach. Już w lipcu poprowadzę warsztaty z farbowania naturalnego. Mam teraz czas na ostatnie eksperymenty i dopinanie planów. Zabieram się za zbieranie liści drzew i roślin zielnych. Mam ochotę na kilka eksperymentów. Tym razem będę farbowała próbki, a nie płachty po 3 metry. Ostatnie farbowanie skórkami i pestkami awokado nie dało jakichś spektakularnych efektów, czas na kolejne próby, inne barwniki.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Ela