Rok temu, podobnie jak dziś, planowałam już wyjazd na kolonie patchworkowe i myślałam co zapakować do walizki (a właściwie walizek). Dziś jestem bogatsza o tamto doświadczenie i kilka innych spotkań/wyjazdów szyciowych po drodze. Dlatego wersja druga poprawiona.
Maszyna do szycia

Tak jak rok temu zacznę od maszyny. W ubiegłym roku dysponowałam “tylko” Horizonem, którego nie chciałam brać ze sobą ze względu na wagę i rozmiary (nie wolno mi dźwigać – lekarz zabronił). Poprosiłam kogoś o pożyczenie maszyny na czas kolonii. Niestety w trakcie wyjazdu okazało się, że maszyna tej osoby nawaliła i musiałam tę pożyczoną zwrócić właścicielce. Miałam to szczęście, że ktoś inny dysponował zapasową maszyną i mi jej użyczył.
Obecnie poza Horizonem mam drugą mniejszą i lżejszą maszynę. To także Janome – model 525S, niestety już nie produkowany. To moja maszyna na spotkania i wyjazdy szyciowe. 525S to maszyna mechaniczna. Waży tylko 7 kg (Horizon 20 kg). Ma wszystkie potrzebne mi funkcje i uchodzi za “czołg” do codziennej roboty. Na co dzień używam jej do zszywania elementów, a Horizon jest do pikowania i innych “zadań specjalnych”, ale to już związane raczej z szyciem ciuchów (szycie dziurek, ściegi specjalne, szycie dzianin).
Jeśli ktoś zajrzał, bo szuka informacji jak wybrać maszynę do patchworku zapraszam TU
Co w walizce?

W tym roku moja walizka nie będzie taka wypchana. Więcej akcesoriów zostawię w domu. Po pierwsze przeanalizuję co tak na prawdę chce/będę szyć. Postaram się być realistką.
Nasze “kolonie” trwają tydzień. W ich trakcie jest okazja do wzięcia udziału w warsztatach prowadzonych przez koleżanki. Ja zapisałam się na pięć. To dużo pomysłów do przećwiczenia. Po pierwsze przyjrzę się liście wybranych przez siebie warsztatów i przeanalizuję co jest do nich potrzebne (wg wskazówek prowadzących). To będą moje pierwsze zapakowane akcesoria, tkaniny i dodatki.
Po ubiegłorocznych doświadczeniach już wiem, że praca w dużej grupie, w gwarze rozmów to nie jest moja mocna strona. Kiepsko u mnie ze skupieniem się w takich warunkach. W tym roku zaplanuję coś drobnego do samodzielnego szycia. Żadnych kolosów, żadnego ambitnego projektu. Wezmę ze sobą jakiś zestaw tkanin i postaram się uszyć coś miłego dla oka 🙂
Akcesoria zawsze niezbędne

Lista rzeczy niezbędnych do odfajkowania:
- mała podręczna mata,
- nóż krążkowy,
- podstawowa linijka,
- pisaki/kreda krawiecka
- nożyczki krawieckie i małe hafciarskie,
- prujka i obcinacz do nitek
- oliwiarka,
- śrubokręt do maszyny,
- stopki (1/4 cala, z górnym transportem, do pikowania)
- zapasowe igły
- zapasowe szpulki do bębenka
- szpilki, agrafki,
- igły do szycia ręcznego
- mata do prasowania i małe żelazko (opcjonalnie)
- tkaniny i nici w kolorach do nich dostosowanych
- wypełnienia i tkaniny na spody (jeśli będzie pikowanie)
- fliselina dwustronna,
- freezer papier,
- półpergamin,
- klej w spray’u (opcjonalnie)
- wzory/książki z których zamierzam korzystać
- przedłużacz,
- pojemniczek na śmietki/nitki
Przede wszystkim jednak zabiorę dobry humor! Już się cieszę na spotkanie w licznej grupie zakręconych quilterek! To najlepszy możliwy urlop 🙂

Elu, Twój post czytałam przed wyjazdem na kolonie. Lista w sumie niewiele różni się od mojej przygotowanej na wszelkie spotkania szyciowe poza domem. Niewiele, ale jednak. Dzięki Twojej liście zabrałam półpergamin i śmietniczkę. Jedno i drugie bardzo mi się przydało. Swoją listę uzupełniałam na bieżąco w trakcie trwania kolonii. Niezbędnymi wydawały mi się rękawiczki do pikowania, choć teraz już po wyjeździe wiem, że pikować to ja mogę w domowym zaciszu, a na wielkiej gwarnej sali niekoniecznie. Przed kolejnym wyjazdem warto taką listę mieć i basta!
Na kolonie patchworkowe jadę pierwszy raz. Baaardzo nie lubię się pakować, zastanawiać się, co należy zabrać. Ułatwiłaś mi pracę. Dziękuję 🙂
I ciężarówka żeby to wszystko przewiozła a na serio, to chyba kluczowe jest zdecydoeanie sie co sie chce szyć. Potem jest dużo latwiej 🙂