Reczne farbowanie tkanin to aktywność, którą zajmuję się z moją siostrą Karoliną 🙂 Karolina prowadzi bloga Pracownia pod Aniołem, nie tylko szyje patchworki, ale także dzierga szydełkowe serwety i haftuje obrazki.
Tym razem spotkałyśmy się, żeby zafarbować nieco tkanin w odcieniach zieleni. Wydawało się nam, że po tych kilku sesjach farbowania, które mamy za sobą, to już wiemy dokładnie co i jak. Jednak życie (i substancje chemiczne, jakimi są barwniki) potrafi zaskakiwać. Kolory uzyskane niezupełnie odpowiadają moim wyobrażeniom o tym, co powstanie. Choć nie powiem, są bardzo ładne, ale inne niż się spodziewałam.
Tak czy inaczej mam kolekcję wiosennych zieleni. Kolory są raczej pastelowe, a zielenie z dużą zawartością żółtego mają bardzo optymistyczne, ciepłe odcienie. Do kompletu jedna z tkanin jest prawie niebieska – w odcieniu zbliżonym do mojego ulubionego aqua.
Na koniec, z reszty niebieskiego barwnika, ufarbowałyśmy spory kawał materiału techniką shibori. Oczywiście nie tak do końca, raczej to był freestyle z elementami shibori.
Karolina, jako umysł ścisły i techniczny, ogarnia te miarki, mililitry i gramy. Uwieczniłam ją na zdjęciu (poniżej) jak odmierza porcję żółtego barwnika. Jak pewnie wiecie barwniki są substancjami chemicznymi niezbyt przyjaznymi dla naszych organizmów. Należy wystrzegać się szczególnie wdychania pyłu, proszku z barwnika. Kiedy już rozpuści się farbkę w wodzie z tej cudnej maski można zrezygnować. Rękawiczki są niezbędne cały czas – choćby po to, żeby nie mieć ufarbowanych rąk.
Na drugim zdjęciu tkaniny w trakcie “picia” barwników. Żeby farbowanie było skuteczne, musi trochę potrwać. Ten czas czekania wykorzystałyśmy bardzo ciekawie, o czym napiszę w kolejnym poście.
Potem już tylko płukanie, pranie, suszenie i prasowanie. Efekty:
Trochę zaszalałyśmy! Powstała cała kolekcja tkanin. A przede wszystkim dobrze się bawiłyśmy! Enjoy – jak mówi Karolina 🙂 Mam już plan na narzutę w zieleniach i chyba nawet już wybrałam wzór, z którego skorzystam przy jej projektowaniu. Na razie jednak cieszę się pięknymi tkaninami i kończę inne pozaczynane projekty.
Pozdrawiam Was wiosennie!
Wow! Ale skala! Też czasem sobie coś zafarbuję, mniej precyzyjnie, bardziej przygodowo, bo w farbowaniu tkanin najbardziej lubię niespodziankę 🙂
Niespodzianka jest tu raczej nieunikniona, chociaż pewne efekty da się przewidzieć
Dzięki dziewczyny!
pięknoty
Super.
Biorę taką kolekcję!
🙂 Cieszę się ,że Ci się podoba.
Piękne! Wy chyba macie bele białej bawełny???!
Najbardziej podoba mi się, że spędzacie razem czas. Moja siostra jest całe życie zajęta i tak rzadko się spotykamy. Szkoda mi. A czas płynie…
Białą bawełnę akurat nie problem kupić. Farbujemy niewielkie kawałki po ok. 0,5 m do jednej kąpieli. Czasem dzielimy się na pół (wtedy każda z nas ma po jednej tłustej ćwiartce z każdego koloru), a czasem farbujemy coś “na konkretny projekt” Karoliny albo mój. A siostry mam dwie – obie “na wyciągnięcie ręki”. I bardzo to sobie cenię. Pozdrawiam